#1 09-04-2014 22:17:07

 Nieve

Rozgadany

Skąd: Narnia jest w drugą stronę.
Zarejestrowany: 12-02-2013
Posty: 204
Punktów :   
WWW

Jeden Dzień

Miejsce Akcji | USA
Czas Akcji | 23/24 czerwiec, czasy współczesne

http://data1.whicdn.com/images/103673656/large.jpg

Jest taki jeden dzień do roku, gdzie wszystko w około staje się cieplejsze, bardziej magiczny niż zawsze. Wszystko się wtedy zmienia, a ziemie ludzkie odwiedzają nawet Bogowie, bo nawet ich dotyka ta przedziwna magia. Jest to dzień przed przesileniem letnim, a magia znika dopiero o wschodzie słońca dnia następnego.
Jest to czas, gdy można dogonić słońce, schwytać w swe objęcia wiatr. To wtedy życie nabiera barw, a miłość poznaje się na nowo... Gdy nawet Bogowie mogą się zakochać. I tego jednego dnia ich miłość nie jest zakazana, nie smakuje goryczą.

***

Chłopak ~ Nieve ~ Michelangelo [uke]
Bóg ~ Odella ~ Frey [seme]

***

Regulamin znamy of kors, nie mam nic do dodania względem niego. ;^:

Ostatnio edytowany przez Nieve (18-04-2014 22:52:22)


Now we will create a zikru to Goście.
Let him be equal to your stormy heart.

Offline

 

#2 18-04-2014 20:18:58

 Odella

Niezapoznany...

Call me!
Skąd: Lamojednorożcoland
Zarejestrowany: 18-04-2014
Posty: 10
Punktów :   

Re: Jeden Dzień

Odi z chęcią by się spróbowała, jeśli nie masz nic przeciwko~
Byłby to wtedy bóg muzyki o najbardziej prawdopodobnym imieniu Frey.

http://www.drevancollins.com/images/small-play-button.png

Trying to find a way | living in the shadows
Take my hand | I'll lead you all through the darkness
http://data2.whicdn.com/images/67768912/large.jpg
Oficjalny tytuł: Najwyższy Bóg Muzyki | Ludzkie Imię: Frey
Wiek ciała: Około 18 lat | Płeć ciała: Pan | Orientacja ciała: ?
Urodziny: 21 Czerwca; Święto Muzyki [ fr. Fête de la Musique ]

Aparycja: Każdy, kto choć raz w życiu miał przyjemność ujrzeć Freya, powie ci, że jest to młodzieniec niesamowicie przystojny. Twarz anioła otulona srebrnymi włosami w wiecznym nieładzie artystycznym, na której odnaleźć można usta zwykle wykrzywione w eleganckim uśmiechu zawadiaki, nos subtelnie skierowany ku górze oraz para niebiesko-zielonych tęczówek o spojrzeniu godnym diabła. Podążając niżej można podziwiać szyję, na której delikatnie zarysowało się jabłko Adama, a następnie ciało nie pozostawiające wątpliwości, że Frey człowiekiem być nie jest. Idealnie symetryczne o lekko zakreślonej muskulaturze młodego, zwinnego chłopaka o skórze alabastrowej skórze nieskalanej nawet pojedynczym pieprzykiem, a gładka ona niczym pupcia niemowlaka. Ręce jego posiadają średniej długości palce, lekko kościste, ale niepodważalnie wspaniałe, gdy sięgają po skrzypce.
Styl jego ubierania jest dość trudny do opisania. Niby wygląda w swych ciuchach niczym przeciętny nastolatek przechodzący ciężki okres buntu, a jednocześnie bardziej wprawione oko może w tym dojrzeć pewnego rodzaju nietypowość, którą Frey zwyczajnie ocieka. Najbardziej charakterystyczną cechą tegoż ubioru jest chyba tendencja do noszenia słuchawek o intensywnej barwie niebiesko-zielonej (a więc takiej, jak jego oczy) oraz pewien symbol, którzy zrozumieją tylko nieliczni. Oko podpisane słowem 'Placebo'.


http://fc01.deviantart.net/fs71/f/2012/041/1/d/fisheye_placebo__solo_for_the_self_by_yuumei-d4p97yp.jpg

Ostatnio edytowany przez Odella (19-04-2014 13:50:44)


http://fotozrzut.pl/zdjecia/15dedec889.jpg

Offline

 

#3 19-04-2014 15:43:53

 Nieve

Rozgadany

Skąd: Narnia jest w drugą stronę.
Zarejestrowany: 12-02-2013
Posty: 204
Punktów :   
WWW

Re: Jeden Dzień

http://www.biurotar.pl/panel/file_manager/zdjecia/143/ozdobnik.png
http://data2.whicdn.com/images/109379646/large.jpg
http://www.biurotar.pl/panel/file_manager/zdjecia/143/ozdobnik.png



Imię | Michelangelo
Nazwisko |
Ksywki | Mike, Angel

Wiek | 18 lat
Data Urodzin | 13 kwietnia
Znak Zodiaku | Baran

Wzrost | Około 175 cm.
Kolor Oczu | Błękit, lecz na
jednym przynajmniej zawsze nosi soczewkę.
Kolor Włosów | Naturalnie brąz,
lecz on uwielbia je farbować.
Długość Włosów | Do połowy pleców
sięgają najdłuższe kosmyki.

Tatuaże | Brak
Kolczyki | Nape


http://www.biurotar.pl/panel/file_manager/zdjecia/143/ozdobnik.png



~Michelangelo

Noc... Zdecydowanie była noc, jednak to jaki był dzień dotarło do mnie znacznie później. Księżyc świecił jasno, mimo że nie było pełni, na niebie nie było chmur, jednak gwiazd widać było niewiele. Głównie przez sztuczne oświetlenie, te wszystkie lampy. Wymknąłem się z domu najciszej jak potrafiłem, nie chcąc budzić rodziców.
Będąc już na zewnątrz ruszyłem do pobliskiego parku, teraz się ciesząc, że mieszkam dosyć blisko. W dzień zwykle były tam tłumy, jednak w nocy... Powinno być puściutko. Tak, jak lubiłem najbardziej. Na zewnątrz było ciepło, tak przyjemnie, i tylko chłodny wiatr delikatnie smagał moją skórę. Jak ja bym chciał by było tak zawsze, bo nawet już teraz miałem wrażenie, że świat jest piękniejszy, bardziej magiczny. Babcia, za życia, zawsze opowiadała mi bajki o tym dniu, tej nocy, a ja jej wierzyłem. Jak każdy, babcia po prostu taka była, że każdy z miejsca potrafił jej zaufać, a jej słowa zapadały w pamięć.
Zdziwiłem się, gdy do moich uszu dotarła cicha muzyka, jednak podążyłem za nią, nie przejmując się, że zbaczam z drogi. Byłem ciekaw kto tak pięknie gra, kto oprócz mnie nie śpi tej nocy. Jakież było moje zdziwienie gdy w świetle księżyca dostrzegłem młodzieńca, jakoś w moim wieku. Nie chcąc mu przerywać usiadłem na trawie, zważając na każdy mój ruch. I niech mówią, że to niegrzeczne, jednak teraz chciałem tylko posłuchać tej muzyki.

Ostatnio edytowany przez Nieve (19-04-2014 20:57:08)


Now we will create a zikru to Goście.
Let him be equal to your stormy heart.

Offline

 

#4 24-04-2014 16:34:39

 Odella

Niezapoznany...

Call me!
Skąd: Lamojednorożcoland
Zarejestrowany: 18-04-2014
Posty: 10
Punktów :   

Re: Jeden Dzień

[ F R E Y ]
najwyższy bóg muzyki

Młody bóg muzyki nie od dzisiaj kochał noc. Jej długie, czarne loki posypane złotym brokatem lśniących gwiazd. Jedno srebrne oko nie przesłonione kurtyną tychże mrocznych kosmyków. Jakże można było nie stracić rozumu dla takiego piękna? Frey nie jeden raz spotykał się z nią na skraju miejskiego parku, gdzie cieszył się jedynymi momentami ich wspólnej intymności. Grał jej piękne melodie na swych skrzypkach, zachwycając pannę niesamowitymi zdolnościami, ona zaś składała chłodne pocałunki na jego policzkach, niosąc za sobą słodki zapach kwiatów - tulipanów, niezapominajek i bratków, za które Frey musi kiedyś podziękować Gai. Dziś było nie inaczej. Ich drugi znów zeszły się w ten miejscu. Ona obdarowała go subtelnym uśmiechem, on szarmancko ukłonił się przed nią, delikatnie muskając ustami porcelanową dłoń młodej kobiety. Słyszał jej chichot oraz dostrzegł błysk w srebrnym oku, gdy patrzyła na wspaniałe skrzypce, które bóg przygotował przed ich schadzką.
Zaczął od rozbiegu - spokojnej melodii, powoli przechodząc w znacznie bardziej skomplikowane przyspieszające bicie serc ludzi i nie tylko. Jego nieco kościste palce energicznie przesuwały smyczek po strunach, niebiesko-zielone oczy elegancko zmrużone, gdy jego umysł zawładnięty był wyłącznie myślami o słodkich dźwiękach ukochanego instrumentu, który to sam skonstruował poprzez dłonie Orfeusza, a następnie Safony, jak mówią słowa Mitologii.
Niespodziewanie noc wzdrygnęła się, kiedy pomiędzy wspaniałą melodię wszedł krótki odgłos trawy łamiącej się pod ludzkimi stopami i choćby nie wiem jak cichy, nie mógł ujść uwadze wyczulonego boga. Skrzypki zamilkły, niebiesko-zielone oczy ukazały się w całej swej okazałości. 'Co się dzieje, moja piękna?' - pytał i choć jego usta się poruszyły, głos nie wyszedł spomiędzy nich. Kobieta odchyliła głowę do tyłu, jej piękna rączka wskazała kierunek za jego plecami. Frey odwrócił się więc, aby stanąć twarzą w twarz z człowiekiem wręcz oślepiająco pięknym, jeśli ktoś pragnąłby poznać opinię boga. Być może, ale tylko być może, chłopak o srebrzystych włosach pokusiłby się nawet o nazwanie go synem Afrodyty... Jednym, z tych bardziej udanych. Boga niesamowicie zaskoczyła barwa jego włosów niczym płatki kwiatu wiśni...
- Czego tu szukasz o tej mrocznej porze, gdy demony wychodzą na żer? - mógł zabrzmieć, jakoby urwał się z poprzedniej epoki, ale tej nocy i nadchodzącego dnia możliwe było wszystko. Linie pomiędzy magią, a rzeczywistością zacierały się na kilkanaście wspaniałych godzin, kiedy nawet istota doskonała, bóg, może zaznać miłości nie fizycznej, a tej o wiele trudniejszej, psychicznej. To prawda, że wielu z nich łamało owo prawo, będąc nosicielkami ludzkich bękartów, bądź też użyczając humanoidom swej spermy w celu zaspokojenia dzikich żądzy. Ale nie o tym jest ta historia.


http://fotozrzut.pl/zdjecia/15dedec889.jpg

Offline

 

#5 26-04-2014 22:58:58

 Nieve

Rozgadany

Skąd: Narnia jest w drugą stronę.
Zarejestrowany: 12-02-2013
Posty: 204
Punktów :   
WWW

Re: Jeden Dzień

~Michelangelo

Zasmuciłem się gdy ta cudowna muzyka ucichła, a przecież mógłbym jej słuchać jeszcze przez tak wiele godzin. Zdawała się hipnotyzować każdego jej słuchacza. Jednak w ciszy nadal zdawały się rozbrzmiewać ostatnie nuty tego, nieznanego mi, utworu. Jednak gdy chłopak odwrócił się ku mnie byłem gotowy przyznać, że nie tylko jego muzyka hipnotyzowała, a niezwykle intensywna barwa oczu również. Jakby wciągała obserwatora w swą głębię. Lecz może to była ta magia, o której tyle opowiadała babunia? Bo i niech dla innych będzie to bzdura, lecz ten kto ją poznał z pewnością by sam w to uwierzył. W tym momencie musiałem niestety odsunąć na dalszy tor te wszelkie myśli, albowiem srebrzystowłosy odezwał się do mnie. Z początku przyszło zdziwienie, towarzyszące wypowiedzianym przez niego słowom, zaraz jednak miałem wrażenie, jakby i on o tej magii wiedział. Jednakowoż te wytłumaczenie szybko odrzuciłem, to przecież nie było możliwe... Prawda? Lecz mimo odrzucenia tej opcji lekka obawa, względem tego, pozostała ze mną.
- A czy są one zagrożeniem dla tego, którego bronią niebiańscy strażnicy? - odpowiadam mu pytaniem, a nieśmiały uśmiech zawitał na moje usta. To było surrealistyczne, gdy mówiłem teraz o aniołach, lecz czy i one nie są cząstką tej magii? A każdy z ludzi ma swego stróża, więc i ja na pewno go posiadałem. Przynajmniej w to wierzyłem, bo czy jest coś silniejszego od wiary? I nawet jeśli to zwykli śmiertelnicy, tacy jak ja, nie są w stanie sięgnąć po to. Ale i mi nie było więcej potrzeba do szczęścia. - Proszę, graj dalej... Ta melodia była naprawdę piękna. Nie chciałem ci przeszkadzać.- dodaję po chwili, miękko. Nie jestem pewny, czy usłucha mej prośby, ale wiara i nadzieja to odwieczne kochanki, tak bardzo podobne i różne od siebie.


Now we will create a zikru to Goście.
Let him be equal to your stormy heart.

Offline

 

#6 27-04-2014 17:12:15

 Odella

Niezapoznany...

Call me!
Skąd: Lamojednorożcoland
Zarejestrowany: 18-04-2014
Posty: 10
Punktów :   

Re: Jeden Dzień

[ F R E Y ]
najwyższy bóg muzyki

Frey miał takie wrażenie, jakby jego oczy w pewien sposób zachwyciły młodego chłopca, gdyż długo się w nie wpatrywał, znacznie dłużej, niż inni ludzie, których miał wątpliwą przyjemność poznać. Oczywiście, bywali ci lepsi i ci gorsi, ale gdyby miał ich przedstawić w postaci matematycznego stosunku ta pierwsza grupa znacznie przegrywałaby liczebnie. W każdym bądź razie różowowłosy zdecydowanie wzbudził w nim pozytywne uczucia, co już można uznać za dość duży sukces oraz krok w stronę akceptacji ludzkich istot, które panoszyły się po Ziemi niczym wszystkie te najpaskudniejsze owady, jakie umiesz sobie wyobrazić. Bo tak, większość wyżej postawionych bogów właśnie w ten sposób widziała ludzkość - jako pasożyty, za które obwiniało się Prometeusza i to jego cholerne zamiłowanie do gliny. Frey z kolei mieścił się w tej niewielkiej odległości pomiędzy obozami za i przeciw istnieniu ludzi. Dla niego nie byli niezbędni, a jednocześnie nie żywił on do nich tej niezrozumiałej oraz zupełnie niepotrzebnej urazy. Obojętność, tak można nazwać pozycję, którą przyjął w tym jakże spornym temacie dla bogów i bożków. W końcu czemu miałby nienawidzić kogoś, w czyje ręce może poświęcić swoją istotę, a potem patrzeć jak dorasta, zmienia się z biegiem lat i kolejnych trendów.
Chłopcu zajęło parę chwil zanim dobrał odpowiednie słowa i, trzeba my przyznać, takiej odpowiedzi się bóg muzyki nie spodziewał. Jego oczy rozszerzyły się lekko, na bladych ustach subtelny uśmiech przeznaczony tylko dla człowieka. Noc zdawała się zazdrosna o istotę, gdyż poczuł ostry i chłodny powiew uderzający w plecy oraz wplatający się w kosmyki niczym srebro. Frey odwrócił się do swej kochanej, która wymachiwała nogami w powietrzu, jej piękne czoło teraz zmarszczone, zaś srebrne oko wbite w niego oskarżycielsko. Posłał pannie czarujący uśmiech, jednak nic więcej zanim powrócił do obserwacji ludzkiego gościa, który to śmiał przerwać tą ich małą schadzkę.
- Niebiańscy strażnicy, powiadasz... Twój musiał zwariować, skoro pozwolił Ci tu przyjść, mój drogi - odpowiedział na to srebrnowłosy, opierając się lekko o skrzypki stojące teraz na ziemi. Zaraz jednak do jego czułych uszu doszedł głos tak słodki, że to aż nie możliwe. Gdyby mogły, nogi Freya pewnie zrobiłby się miękkie niczym galareta w odpowiedzi na prośbę chłopca - Z przyjemnością - oznajmił, ponownie kładąc instrument na ramieniu, zaś smyczek na strunach. Zamknął swe oczy, na twarz przybrał wyraz powagi i zaczęło się od nowa. Melodia nieznana jeszcze żadnemu uchu rozbrzmiewała po cichym, opustoszałym parku, ciesząc znów noc.


http://fotozrzut.pl/zdjecia/15dedec889.jpg

Offline

 

#7 01-05-2014 23:00:27

 Nieve

Rozgadany

Skąd: Narnia jest w drugą stronę.
Zarejestrowany: 12-02-2013
Posty: 204
Punktów :   
WWW

Re: Jeden Dzień

~Michelangelo

Odniosłem wrażenie jakby dla chłopaka był tu ktoś jeszcze, a ja nie mogłem tej postaci ujrzeć. Lecz czy nie było to kolejne z urojeń mojego umysłu? Ludziom wydawać się może wiele, mało kiedy te przypuszczenia się słuszne, tym bardziej, że w nocy wyobraźnia kocha płatać nam figle. I często są one okupione strachem, który mija, gdy pojawi się światło. Jednak nie mogłem sobie wymyślić tego, że się odwrócił, choć nic za nim nie było... Zaskoczyło mnie to, ale szybko wyrzuciłem ten czym z myśli. Bo nie było to możliwe, prawda?  Chyba, że zwyczajnie się rozglądał, czy nikogo więcej tu nie, jednak to wszystko to tylko moje przypuszczenia.
Posłałem mu rozbawiony uśmiech na słowa o domniemanym szaleństwie mojego stróża. Prawdopodobnie były one niezwykle bliskie prawdy, jednak wtedy ja byłem równie niezrównoważony, co on. Inaczej nigdy bym nie wyszedł, czyż nie? Choć to akurat wolałem zachować dla siebie, tym bardziej, że po chwili znów rozbrzmiała muzyka. A dla niej gotów byłem trzymać buzię na kłódkę. Przymknąłem oczy zadowolony, pozwalając wpłynąć błogiemu wyrazowi na moją twarz. Jego muzyka była niezwykle upajająca, nie równała się z tą, którą poznawałem przez całe swe życie. Mogło być to spowodowane moim umiarkowanym zainteresowaniem tego typu muzyką, a także skrzypcami i pokrewnymi im instrumentom. Ale też nie potrafiłem tego porównać do ani jednego ze znanych mi utworów, a w tych czasach... Czy było to możliwe? Czy to magia dnia dzisiejszego? Nie znałem odpowiedzi, jednak intrygowało mnie to. I wciągało. Mógłby nigdy nie kończyć, gdyby to ode mnie zależało.

Ostatnio edytowany przez Nieve (01-05-2014 23:00:59)


Now we will create a zikru to Goście.
Let him be equal to your stormy heart.

Offline

 

#8 02-05-2014 10:26:03

 Odella

Niezapoznany...

Call me!
Skąd: Lamojednorożcoland
Zarejestrowany: 18-04-2014
Posty: 10
Punktów :   

Re: Jeden Dzień

[ F R E Y ]
najwyższy bóg muzyki

Niebiesko-zielone oczy otworzyły się ostrożnie, zerkając to na noc poruszającą biodrami w rytm jego słodkiej melodii, to na chłopca o anielskim uśmiechu. Teraz, gdy tak patrzył na ów grymas rodziło się w nim niespokojne uczucie, że być może to sam ten jegomość był niebiańskim strażnikiem. W oczach Frey'a zdawał się bowiem zbyt idealny, jak na jego gust. Zbyt idealny, jak na zwykłego człowieka. To samo zdawała się wyczuwać nocka, gdyż jej oko nieustannie przyglądało mu się z podejrzliwością, o którą nigdy nie posądziłby tejże pięknej damy. Postanowił zignorować jednak te jej damskie humory i kontynuować granie dwójce słuchaczy, starając się całą swą artystyczną duszę przelać w smyczek posuwający się po strunach z niesamowitą elegancją. Ktoś mógłby powiedzieć, że improwizuje i po prostu liczy na to, iż coś wyjdzie z przypadkowych pociągnięć. Prawda jednak jest taka, że ciężko osiągnąć taką harmonię dźwięków, nawet znając utwór od deski do deski. Ale cóż... Czego można się spodziewać po osobie posiadającej zaszczytny tytuł najwyższego boga muzyki?
Wtedy niespodziewanie dźwięk łamanej gałązki oraz trawy niszczonej pod czyimiś ciężkimi stopami. Noc pisnęła bezgłośnie, chowając się pomiędzy drzewami. Srebrnowłosy momentalnie przestał grać, cisza zapadła w całym tym parku. Skrzypki Frey'a rozpadły się na setki szklanych kawałków, kiedy to uznał, że zabawa się skończyła. Wiedział aż za dobrze czyje to przekrwione oczy teraz przyglądały się im głodnym wzrokiem... Bez słowa podszedł do różowowłosego chłopca, ostrożnie zerkając na boki w obawie, że zauważona zostanie jego świadomość obecności tajemniczego istoty. Bóg nachylił się do ucha chłopca.
- Mamy gościa... Niebezpiecznego gościa. Radzę ci stąd odejść, jeśli ci życie miłe - przestrzegł go, zaciskając swe pięści. A więc czymże była owa postać, co sto warczała, świecąc czerwienią oczu? Frey nazywał je 'cieniami', chociaż wśród ludzi przyjęło się mówić, iż to demony. Poltergeisty - słyszał również, ale akurat to określenie od prawdy było niesamowicie dalekie. One nie były tylko hałaśliwe. One były groźne. Co najmniej groźne. Bóg muzyki nie obawiał się jednak o siebie, bo on sam potrafił to i owo, a w dodatku miał również poparcie nie mniej utalentowanej nocy, jednakowoż martwiło go, iż ów cień zainteresowany był nie nim... Ale tym chłopcem.


http://fotozrzut.pl/zdjecia/15dedec889.jpg

Offline

 

#9 05-05-2014 21:25:50

 Nieve

Rozgadany

Skąd: Narnia jest w drugą stronę.
Zarejestrowany: 12-02-2013
Posty: 204
Punktów :   
WWW

Re: Jeden Dzień

~Michelangelo

Muzyka sprawiała wrażenie nieznanej mi opowieści, coraz cudniejszej wraz z upływającym czasem. W jej towarzystwie nie zauważyłbym i końca świata. Dlatego, gdy tylko ona ucichła, moje zdziwione spojrzenie powędrowało do chłopaka. Jednak nie miał on już w dłoniach skrzypiec, ani nigdzie w zasięgu wzroku ich nie było. I dopiero teraz ta sytuacja zaczęła się dla mnie robić nietypowa. Bo przecież nie mogły one od tak po prostu zniknąć, prawda? Jednak ich brak świadczył o czym innym, jakkolwiek by to nie przeczyło wszelkim przekonaniom ludzkości. Ja sam niezbyt miałem ochotę dopuścić tą myśl do swej świadomości, usilnie starając się to jakoś, absurdalnie, wytłumaczyć. Lecz szybko do mnie dotarło, że nie jest to możliwe, jakby swe palce maczała w tym miejscu magia. Ale to przecież to ten czas, gdy emanuje ona z każdej, nawet najdrobniejszej, rzeczy, prawda? Jak w opowieściach babci, jednak nigdy wcześniej nie dane mi było spotkać się z czymś takim.
Srebrnowłosy podszedł do mnie, a w jego ruchach było dla mnie coś nietypowego. Jakby miały w sobie więcej gracji niż inni ludzie. I teraz dopiero zadałem sobie pytanie.: Kim on był? Nachylił się, a ja nie zareagowałem na tą bliskość. Tkwiłem w miejscu, choć normalnie już bym wypowiadał jakieś oszczerstwa. Nie ważne kim był ten, który do mnie podchodził, oprócz tych kilku bliskich osób i rodziny. Przygryzłem wargę zdenerwowany na jego słowa. Gościa? Kogo takiego? Choć raczej nie chciałem tegi wiedzieć, co mogłem wywnioskować po wypowiedzi mojego towarzysza. Skinąłem niepewnie głową, mając zamiar się oddalić - jakkolwiek niechętnie. Czemu tamta chwila nie mogła trwać wiecznie?
- Spotkamy się jeszcze? - spytałem cicho, a na moje usta wpłynął smutny uśmiech. Jakie to było mało prawdopodobne! I nadal zagadką pozostawała dl mnie jego tożsamość. Jednak wyszeptałem jeszcze swoje imię, nim odwróciłem się od srernowłosego i powoli ruszyłem w kierunku ścieżki. Wolałem tam zostać, lecz z drugiej strony coś wręcz kazało mi usłuchać jego słów.


Now we will create a zikru to Goście.
Let him be equal to your stormy heart.

Offline

 

#10 06-05-2014 21:31:41

 Odella

Niezapoznany...

Call me!
Skąd: Lamojednorożcoland
Zarejestrowany: 18-04-2014
Posty: 10
Punktów :   

Re: Jeden Dzień

[ F R E Y ]
najwyższy bóg muzyki

Słowa młodego chłopca zaskoczyły niesamowicie boga, nieprzygotowanego na tego typu pytanie. Nie sądził, że ów element mógłby żywić pragnienie ponownego ujrzenia Freya, co poniekąd wzbudziło w nim wewnętrzne uczucie niepokoju. Niepokoju, że człowiek mógł się w jakiś sposób do niego przywiązać, co byłoby wysoce niezdrowe. No i nielegalne, jeśli spojrzeć na boskie prawo podpisane krwią praktycznie ich wszystkich. Tak naprawdę tylko jedna osoba, której bóg muzyki nawet nie znał, nie wyraziła zgody na podpięcie się pod sztywne reguły wyznaczone przez tego "Najwyższego" ze wszystkich. Szkoda gościa...
Zdumienie Freya było tym większe, że w pewien sposób miał wrażenie... Cóż. Zdawało mu się, iż sam odrobinę, ale tylko odrobinkę, chciałby, aby to spotkanie nie okazało się ich ostatnim. A to już oznaczało, że faktycznie ta relacja pomiędzy nimi zrobiła się niezdrowa chociaż znają się te parę krótkich chwil. Myśl, iż mógłby przywiązać się do tej istoty wywoływała u niego ciarki na plecach oraz to nieprzyjemne uczucie w brzuchu, kiedy ni stąd ni zowąd robi ci się niedobrze. Jak już wiemy, Frey szanował ludzi i akceptował ich istnienie poniekąd mu obojętne, jednak nigdy wcześniej nie miał tej wątpliwej przyjemności zamienić choćby jednego słowa z żadnym przedstawicielem tejże rasy. A tu tak zupełnie nagle ma wrażenie, że cały jego świat stanął na głowie... Co się z tobą porobiło.
Imię, które w pośpiechu podał mu chłopiec zdawało się być teraz wyryte głęboko w mózgu boga, gdyż miał wrażenie, że zbyt prędko go nie zapomni, nawet przy staraniach największych. Nie miał jednak czasu za dużo się nad tym namyślać, ponieważ razem z odejście Michelangela zza krzaków wreszcie wyskoczyła zdeformowana sylwetka od stóp do głów pokryta mrokiem, gdzie tylko te jej oczy błyskały czerwonym blaskiem niczym świeża krew. Frey widział, że to nie pierwszy lepszy cień. To jeden z tych gorszych, gdyby istniała dla nich jakaś klasyfikacja. Pomimo tego powstrzymanie go i zmuszenie do odwrotu okazało się być dla połączonych sił boga oraz nocy sprawą dość prostą, choć gorycz w ich ustach pozostawiła ta myśl, że nie udało im się cienia unicestwić. Zaraz jednak informacja o tym incydencie trafiła do odpowiednich osób, a Frey zastanawiał się tylko, czy będzie miał jeszcze przyjemność zobaczyć te niesamowite włosy niczym guma do żucia...
Jego nogi posuwały się powoli po szarym chodniku, kiedy kierował się w stronę swego domu w świecie ludzi, zachowując chociaż te drobne pozory bycia 'normalnym'. Nadal jednak z głowy nie wypadało mu to zdanie. Spotkamy się jeszcze? - powtarzało się w jego głowie niczym zacięta płyta, której nie potrafił naprawić. Świetnie świetnie. I co dalej?

Ostatnio edytowany przez Odella (13-07-2014 19:13:52)


http://fotozrzut.pl/zdjecia/15dedec889.jpg

Offline

 

#11 12-07-2014 19:18:29

 Nieve

Rozgadany

Skąd: Narnia jest w drugą stronę.
Zarejestrowany: 12-02-2013
Posty: 204
Punktów :   
WWW

Re: Jeden Dzień

~Michelangelo

Szedłem w kierunku mego domu, a przynajmniej wyjścia z parku, które najbliżej niego się znajdowało. Dopiero teraz odczułem, że noc nie należała jednak do najcieplejszych. Automatycznie wręcz objąłem się ramionami, drżąc lekko, gdy zerwał się znikąd porywisty wiatr. Noc nagle przestała być tak upojnie spokojna, jakby coś w niej się zmieniło. A było to teraz zdecydowanie niepokojące, tym bardziej po słowach tamtego chłopaka. Posłuchałem jego rady, o ile można było to tak nazwać, skoro nie wiedziałem co się dzieje tak naprawdę. Ani kim był niby ten 'gość', o którym wspominał. Jednak cała ta sytuacja jakoś nie wzbudzała mej podejrzliwości, jakby była całkiem naturalna, tak jak i spotkanie tego tajemniczego chłopaka w środku nocy. A nie powinno mnie to dziwić? Nawet, gdy teraz doszły te myśli do głosy, moje odczucia się nie zmieniły. A tylko coraz głośniej rozbrzmiewało wśród mych myśli, że chciałbym spotkać go znowu.
Zatrzymałem się nagle, słysząc jakiś szmer wśród krzaków. Mój niespokojny wzrok przebiegł po linii drzew, lecz nie dostrzegłem tam nic niepokojącego, więc zwaliłem to na wiatr po prostu. Kolejny krok i znów coś się poruszyło, tym razem z całkiem innej strony. Musiałem przyznać, że było to niepokojące. Tym bardziej, gdy w końcu zauważyłem czerwone ślepia. Czy jakiekolwiek zwierze takie miało? Nie byłem w stanie przypomnieć tej informacji, lecz intuicja podpowiadała mi, że nie. Teraz mogłem tylko żałować, że nie szedłem szybciej, by oddalić się z tego miejsca. Czy o tym właśnie mówił srebrnowłosy? Cokolwiek by to nie było, naprawdę nie chciałem tego spotkać... Powoli zacząłem się cofać, a stworzenie stało się jakby bardziej niespokojne. A gdy wyskoczyło w końcu ze swej kryjówki, wyrwał mi się krótki krzyk. Czy to chęć mordu tak błyszczała w jego oczach? Nie zastanawiałem się nad tym długo, lecz zacząłem biec.
I o dziwo zacząłem coraz mocniej czuć, że jestem bezpieczny. Co było zdecydowanie chore, ale cóż - bywało. Przestałem się w tej chwili rozumieć, lecz świadomość podpowiadało mi, że naprawdę ktoś mnie chroni. Czy o nie o tym mówiłem wcześniej? Naprawdę powinienem się leczyć skoro wierzył we wszystkie bajki mojej babci. 


Now we will create a zikru to Goście.
Let him be equal to your stormy heart.

Offline

 

#12 13-07-2014 20:33:10

 Odella

Niezapoznany...

Call me!
Skąd: Lamojednorożcoland
Zarejestrowany: 18-04-2014
Posty: 10
Punktów :   

Re: Jeden Dzień

[ F R E Y ]
najwyższy bóg muzyki

Nie był miłośnikiem tej mrocznej, mało przyjemnej uliczki prowadzącej do jego mieszkania, gdzie czas spędzał w każdej chwili wolnej od wszelkich spraw boskich. Tam właśnie najmocniej biło Frey'owe serce, zarówno jako organ wewnętrzny jak również centrum istnienia wszelkiej muzyki. Tam przecież narodził się dźwięk, a następnie powoli rozprzestrzeniał się wśród ludzkich istot, gdy bóg muzyki wpadł na tenże słodki pomysł, by ofiarować im prezent od siebie. W końcu każdy ofiarowywał coś humanoidom jako podzięka w zamian za oddawanie im czci różnorodnymi ofiarami. 
Ale wróćmy może do pierwotnego tematu. Tak więc Frey szedł niespiesznym krokiem po chłodnym betonie zastanawiając się nad dzisiejszym wieczorem, który zdecydowanie nie należał do najbardziej typowych. Przeto nie co dzień o tak późnej porze spotyka się w parku tak pięknego chłopca bez alkoholu czy też narkotyków. Być może to kwestia tego, że najwyższy bóg muzyki miał najzwyczajniej w życiu szczęścia na tyle, aby pierwszą osobą, na którą natrafił, był ktoś tak niespodziewanie cudowny, jak Michelangelo. W końcu cuda się zdarzają, wiedział to bardzo dobrze.
Nie spodziewał się, że maszerując w stronę eleganckiej kawalerki umiejscowionej w pobliżu centrum miasta, Frey będzie miał wątpliwą przyjemność natrafić, na jednego ze swych braci. Przed jego obliczem stał przyodziany w mrok Ertos, ból cierpienia i wszystkiego, co się z tym wiązało. Oczy srebrnowłosego chłopaka zmrużyły się subtelnie, widać w nich było nieufność względem brata, na którego ustach rozciągał się uśmiech niesamowicie tajemniczy.
- Kopę lat, Frey - przywitał się Ertos, oferując u głęboki ukłon pełen sztucznego szacunku - Cóż takiego porabiasz, spacerując ciemnymi uliczkami po nocach? Czyż to nie... Niebezpieczne~? - w głosie tegoż mężczyzny, którego wygląd wywoływał gęsią skórkę słyszeć dało się coś dziwnego. Frey nie umiał wyjaśnić co to dokładnie było, ale miał bardzo złe przeczucia.
Krzyk. Cichy, ale dla ucha muzyka wystarczająco głośny.
- Ty... Nic się nie zmieniłeś - szepnął bóg muzyki, wrogie spojrzenie utkwione w roześmianej (w negatywnym tego słowa znaczeniu) postaci. A wrogie ono było do tego stopnia, że gdyby mogło zabijać... Zabiłoby jak nic. Mężczyzna o morskich oczach pozostawił swojego ucieszonego towarzysza, znikając sprzed jego oblicza z prędkością godną dźwięku. Musiał znaleźć właściciela tegoż głosu. Musiał go uratować.
Och, jakże bolesną niespodzianką było stanąć twarzą w twarz z uciekającym Michelangelo, co było już wystarczającym zaskoczeniem, a następnie demonem o jak najbardziej przerażającej aparycji, chociaż nie największej możliwej mocy. Frey dogonił różowowłosego towarzysza, a następnie biorąc w swe ramiona, ukoił jego nerwy cichym szeptem. Nie mógł teraz panikować.
Cień zbliżał się do mężczyzna w zawrotnym tempie, ślina toczyła się z jego paszczy gotowej do pożarcia ich młodych ciał na kolację, jednak nie miało być to dla niego tak banalnie proste. Bóg muzyki uzbrojony w swe piękne skrzypce z niewielkimi problemami pozbył się podwładnego Ertosa czując, jak powoli opuszczają go siły. Zbyt dużo swej mocy wykorzystał, jak na to ludzie ciało zaniżające jego limity. Z ciężkim oddechem powrócił teraz do Michelangelo, przeszywając go swym spojrzeniem.
- Nic ci się nie stało?


http://fotozrzut.pl/zdjecia/15dedec889.jpg

Offline

 

#13 08-08-2014 18:09:07

 Nieve

Rozgadany

Skąd: Narnia jest w drugą stronę.
Zarejestrowany: 12-02-2013
Posty: 204
Punktów :   
WWW

Re: Jeden Dzień

~Michelangelo

Byłem pewny tylko tego, że za długo nie musiałem biec, gdy to otoczyły mnie czyjeś ramiona. A przynajmniej tak mi się zdawało, że minęła zaledwie krótka chwila w tym czasie. Mógłby on równie dobrze pędzić w zawrotnym tempie, a bym tego nie dostrzegł. Nie potrafiłbym teraz tego odczuć. A ten dotyk był niezwykle przyjemną niespodzianką, tym bardziej gdy spostrzegłem kto mnie otoczył tą opieką. Już samo to, że znalazłem się w jego ramionach zdołało mnie uspokoić, a szept sprawił tylko, że całkiem się rozluźniłem. To wszystko było takie przyjemne. Całkiem inne niż dotyk pozostałych ludzi. Choć i tak mało komu pozwalałem się na co dzień dotykać, nie lubiłem tego. A teraz było zupełnie inaczej, jakby za sprawą magii miało się coś zmienić. Miałem ochotę po prostu się w niego wtulić i już nigdy nie puszczać, co mnie samego zadziwiło. I zawstydziła ta trochę, chyba, tak to się nazywało? Lekkie szczypanie na policzkach.
Fakt, że mnie puścił przyjąłem do siebie dość niechętnie za to. Jakkolwiek nadal mogłem go obserwować, to co robił. O dziwo, dla mnie samego, nie panikowałem, bardziej zaciekawiony całą zaistniałą sytuacją. Była ona niemal nierealna... Nie, ona nie mogła wręcz być prawdziwa. Ten cały stwór, to co się tu działo. Spotkać kogokolwiek w tym parku było w nocy niemożliwe, a jednak. Co tak naprawdę rozgrywało się tu dzisiaj? O ile jeszcze docierała do mnie obecność demona tak blisko mnie, tak pojęcia nie miałem kim mógł być mój towarzysz. I nie, nie podobało mi się to ani odrobinę. Ale i także niepokoiło moją osobę to wszystko. To nie powinno się dziać. Lubiłem fantazjować, owszem, rozmyślać o magii i innych takich rzeczach, obserwować jak świat zdaje się być czarowny, jednak... Nie sądziłem, że kiedykolwiek mogę spotkać się z czymś takim. Te wszystkie skumulowane razem uczucia wcale nie zdawały się teraz przyjemne. Byłem skołowany przez to.
Gdy tylko podszedł, przytuliłem się, obejmując ramionami jego szyję. Zrobił to wszystko... Dla mnie? Był zmęczony, to dało się zauważyć po samym jego oddechu. I wszystko przeze mnie. Naprawdę, to było niepokojące. Czy wcześniej też o coś takiego mu chodziło, gdy zasugerował mi bym wracał? Nie wiedziałem już sam, co mam o tym wszystkim myśleć.
- Nic mi nie jest, wszystko w porządku. Dziękuję. - wymamrotałem, lekko drżącym głosem. Chciałem teraz mu zadać naprawdę wiele pytań, samemu jednak nie będąc pewnym od czego zacząć. Czy to wszystko mogło być tak, jak opowiadała niegdyś moja babcia? Ale to nie miało sensu... Nawet jeśli w jej słowa wierzyłem. - Kim jesteś? - spytałem tylko, unosząc na niego wzrok.


Now we will create a zikru to Goście.
Let him be equal to your stormy heart.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plbusy Holandia psychoterapia