#1 29-01-2013 14:07:19

zgnilak

Moderator

status wocky
4268048
Skąd: Kazamaty Nienawiści
Zarejestrowany: 24-01-2013
Posty: 127
Punktów :   

Szczury (urban fantasy)

Jako, że nic nowego w ostatnim czasie spod mojego pióra nie wyszło, to wstawiam to oto dzieło. Można je znaleźć również na SF, z tym, że tutaj wstawiam poprawioną wersję (remastered, że tak powiem xD).

Prolog

     Biegła tak szybko, jak tylko potrafiła. Uciekała. Nie widziała ich, ale wiedziała, że to oni. Nie miała gdzie się schować, bo niemal każda uliczka była dobrze oświetlona.
     Żeby tylko wiedziała, gdzie ukrywają się Szczury. To na pewno to miasto. Ale jaka dzielnica? Która ulica? Dwa miesiące poszukiwań i teraz miałoby się to zmarnować? O nie! Nie pozwoli na to! Nie chce wrócić do tamtego miejsca!
     Wbiegła w słabiej oświetloną uliczkę, wykorzystała moment nieuwagi i wskoczyła do kontenera na śmieci. Czuła smród pleśniejących resztek jedzenia i zużytych pieluszek. Pomyślała, że to najbardziej upokarzający i najobrzydliwszy moment jej życia, ale zmieniła zdanie, gdy usłyszała jak ci, którzy ją gonili przebiegli nie zaglądając nawet w uliczkę.
     Po piętnastu minutach wytaszczyła się ze śmierdzącego pojemnika. Szła teraz ulicą w stronę centrum miasta, które nie było duże i o tej porze świeciło pustkami. Na środku znajdował się plac, a na nim stal ogromny pomnik. Mężczyzna w fartuchu stał wesoło uśmiechnięty na podeście ze szczurów. Dziewczyna pomyślała, że chce obejrzeć ten pomnik z bliska. Była już niedaleko kiedy upadła.
     - Oszalałaś?! - szepnął chłopak, który zwalił ja przed chwilą z nóg. - To pułapka!
     - Jaka pułapka? - zapytała zszokowana dziewczyna.
     - Na szczury.

     Chłopak prowadził ją wąską uliczką pełną śpiących, a może nawet martwych, narkomanów i bezdomnych. Bała się, ale szła za nim. W końcu gorzej już być nie może, myślała. On na pewno nie jest jednym z nich, jest za młody.
     Wygląda mniej więcej, jakby był w jej wieku. Ma miłą, pogodną twarz z mocno zarysowaną szczęką, nie był zbyt wysoki, na oko 175 cm, a jego blond włosy były niedbale zebrane w kucyk.
     - Kim są ci, przed którymi uciekasz? - zapytał tak nagle, że serce jej niemal wyskoczyło z piersi.
     - A ty kim jesteś? - zapytała cicho.
     - Przyjacielem. Jestem taki jak ty.
     - Skąd wiesz o mnie?
     Nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się szerzej. Szli tak w milczeniu przez kilka chwil, aż blondyn zatrzymał się na końcu uliczki, która, jak się okazało, była ślepa. Blondyn uderzył pięściami w metalowy właz ukrywający wejście do ścieków. Zrobił to z taką siłą, że dziewczyna podskoczyła. On tylko odwrócił się do niej i uśmiechnął. Po paru sekundach właz wyskoczył z miejsca i upadł na chodniku odkrywając dziurę, z której wyłoniła się twarz rudej dziewczyny.
     - Długo kazałeś nam czekać - powiedziała ruda i zaśmiała się.

     Dziewczyna czuła się dziwnie idąc jasno oświetlonymi kanałami, które o dziwo wydawały się ciepłe i przytulne. Ruda i blondyn szli przodem wesoło gawędząc i żartując. Po paru minutach spaceru krętymi korytarzami doszli do dużych metalowych drzwi.
     Ruda bez wahania popchnęła je i razem z blondynem weszli. Dziewczyna wkroczyła nieśmiało, a drzwi zamknęły się cicho.
     Jej oczom ukazał się dziwny widok. Grupa ludzi, w zbliżonym do jej wieku, siedziała zajadając ciasteczka i popijając kawę.
     Blondyn pchnął ją lekko ręką i poprowadził przez następne drzwi, przechodząc obok stołu z machającymi do nich ludźmi, zostawiając rudą dziewczynę. Za drzwiami był kolejny korytarz, jasne światło ukazywało nieskazitelnie czystą, błękitną wykładzinę i rzędy drzwi.  Blondyn zapukał do ostatnich i otworzył je, nie czekając na odpowiedź. Popchnął dziewczynę i sam wszedł za nią.
     Pomieszczenie przypominało pokój zabaw. Na jednej ścianie wisiała tarcza, na której ktoś przybił zdjęcie starszego mężczyzny. Dziewczyna przyjrzała się zdjęciu, ale nie mogła nic wyłapać, gdyż obrazek był za bardzo zniszczony. Niedaleko stał stół do gry we flipera, gdzie indziej stół do bilarda. Ogólnie pokój wypełniony był grami i innymi sprzętami, typu konsola, odtwarzacz CD.. Na środku pokoju stał duży, drewniany stolik, wokół którego poustawiane zostały kanapy i fotele. Wszystko ustawione było tak, by można było swobodnie oglądać telewizję.
     - Usiądź - blondyn z uśmiechem wskazał jej fotel naprzeciwko dużej kanapy.
     Niemal w tym samym momencie drzwi do pokoju otworzy się i weszły trzy osoby.
Wśród nich była młoda dziewczyna, prowadzona przez dwóch chłopaków. Z trudem dotarła do kanapy i usiadła na niej.
     Była piękna. Czarne, krótkie włosy lśniły z każdym ruchem jej głowy, czarne oczy w kształcie migdałów były pełne ciepła i dobroci. Czarnowłosa uśmiechnęła się do gościa i przemówiła słabym głosem.
     - Nie masz się czego bać, w końcu sama nas szukałaś. Jestem Elis, Alfa. Żelaznego już poznałaś - wskazała blondyna w kucyku. - Ten tutaj - delikatnie poklepała po ramieniu chłopaka w kolorowym irokezie - to Jamar, Alfa 3. Ten ponurak obok Jamara to Sic, Alfa 2 i moja prawa ręka.
     Na chwilę nastała cisza, po czym Elis znów się odezwała.
     - Nas już znasz, mniej więcej - dodała z uśmiechem - ale my ciebie nie.
     - Ja... jestem 426 - odpowiedziała niepewnie.
     Znów zaległa cisza, która zdawała się trwać całą wieczność. Spostrzegła nagle, że Sic, odkąd tylko wszedł, nie oderwał od niej wzroku. Jego duże, niebieskie oczy, były zimne, nieprzeniknione, czujne.
     Pierwszy odezwał się Jamar.
     - Nie rozumiesz chyba. Chcemy dowiedzieć się jak masz na imię i skąd jesteś.
     - Jestem 426 z zakładu Zielone Niebo - powiedziała cicho. - Pochodzę ze świata, gdzie nie istnieją imiona, bo każdy ma swój kod. Mój to 426 - odwróciła się do nich plecami i odrzuciła swoje długie blond włosy ukazując smukłą szyję, na której widniał ciemny tatuaż z cyfrą 426.
     - Wielkie nieba! Słyszałam o zamkniętych światach, ale nie myślałam, że zasady mają z Auschwitz - powiedziała zszokowana Elis.
     - To jest ich więcej? - zapytała 426.
     - Z tego co wiem, to każdy kontynent ma co najmniej jeden. Ilu was tam było? - zapytała cicho Elis.
     - Liczba cały czas się wahała, bo kiedy odchodzili starsi, to po jakimś czasie pojawiali się nowi, młodsi.
     - Gdzie odchodzili?
     - Nie wiem gdzie. Pytanie o to było karane izolatką.
     Elis i Jamar wyglądali na poruszonych, w porównaniu do Sica, który od początku nawet nie drgnął. Czarnowłosa przygryzła wargę wyraźnie myśląc nad czymś. Spojrzała najpierw na Jamara, potem na Sica, który wciąż nie oderwał wzroku od 426.
     - Na pewno wiele wysiłku włożyłaś w to by uciec stamtąd  i nas znaleźć - zaczęła delikatnie Elis. - Chcę byś z nami została. Zaopiekujemy się tobą i nauczymy wszystkiego o mocach...
     - Ale ja nawet nie znam swojej - przerwała jej nagle 426.
     - Wydobędziemy to z ciebie. Tylko musisz chcieć - Elis spojrzała w oczy 426. - Czy chcesz z nami zostać?
     - Tak - odparła bez chwili wahania dziewczyna.
     Sic wstał i odezwał się zimnym głosem.
     - Witaj w kryjówce Szczurów.


Wódka ma wykręcać ryj, a nie smakować, bo jak zacznie smakować, to jest problem...
http://fc08.deviantart.net/fs71/f/2010/207/5/b/One_Piece_Clip_Art_by_Smangellville.jpg

Offline

 

#2 25-02-2013 19:12:35

 Lurecia

Administrator

47261311
Call me!
Skąd: Miejsce zwane Śmiercią
Zarejestrowany: 31-12-2012
Posty: 512
Punktów :   
WWW

Re: Szczury (urban fantasy)

zgnilak napisał:

...stal ogromny pomnik. Mężczyzna w fartuchu stał wesoło uśmiechnięty na podeście ze szczurów.

stał
powtórzenie Kochana *^*

zgnilak napisał:

Chłopak prowadził ją wąską uliczką pełną śpiących, a może nawet martwych, narkomanów i bezdomnych. Bała się, ale szła za nim. W końcu gorzej już być nie może, myślała. On na pewno nie jest jednym z nich, jest za młody.

Mam się czego doczepić *^* Buahaha...
Dobra, uspokajam się już...
Czasy! Pomieszałaś teraźniejszy i przeszły, to niedozwolone xD


zgnilak napisał:

Wygląda mniej więcej, jakby był w jej wieku. Ma miłą, pogodną twarz z mocno zarysowaną szczęką, nie był zbyt wysoki, na oko 175 cm, a jego blond włosy były niedbale zebrane w kucyk.

Znów, czasy!
Zdecyduj się na jeden, ten albo ten.



zgnilak napisał:

Ogólnie pokój wypełniony był grami i innymi sprzętami, typu konsola, odtwarzacz CD..

trzy kropki, nie dwie *^*

zgnilak napisał:

- Usiądź - blondyn z uśmiechem wskazał jej fotel naprzeciwko dużej kanapy.

Zawsze piszę, iż nie powinno być po wypowiedzi kropek, a tu napiszę na odwrót xD
Jeśli zdanie po myślniku nie ma związku z wypowiedzią, czyli nie ma tam wyrazu typu "powiedział, oznajmił itp." Po kwestii postaci dajemy kropkę, a wyraz dany po myślniku od dużej litery piszemy ^^


No to tyle T^T
Mało błędów, poza tym czasem xD

Fabuła spodobała mi się i mnie zaciekawiła, a ciesz się, gdyż za fantasy nie przepadam zazwyczaj... Szczury, interesująca nazwa jak dla mnie *^*
Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie dłuższy, bardziej "opisiaty", no i chyba tyle z moich wymagań xD
Weny życzę ^^

Pozdrawiam Chiyo *^*


lol

Offline

 

#3 13-04-2013 01:40:40

zgnilak

Moderator

status wocky
4268048
Skąd: Kazamaty Nienawiści
Zarejestrowany: 24-01-2013
Posty: 127
Punktów :   

Re: Szczury (urban fantasy)

Łolaboga! Ktoś skomentował.
Szkoda, ze to ściana z moimi błędami. ;___;
No, ale bez żartów teraz, dzięki za wyłapanie tego, czego ja nie dałam rady. Teraz mi się nie chce poprawiać - taka godzina, ale zrobię to gdy mój umysł będzie stanie normalnym. ^^


Wódka ma wykręcać ryj, a nie smakować, bo jak zacznie smakować, to jest problem...
http://fc08.deviantart.net/fs71/f/2010/207/5/b/One_Piece_Clip_Art_by_Smangellville.jpg

Offline

 

#4 04-05-2013 10:06:13

Dragenesti

Gość

Re: Szczury (urban fantasy)

Witam .

Błędów już nie mam jakich wytykać, a więc napiszę moje spostrzeżenia dotyczące prologu.

A więc, muszę przyznać, że niezmiernie mnie zaciekawił. Cały czas panuje mroczna, tajemnicza atmosfera, co tak bardzo lubię w wszelkiego rodzaju opowiadaniach. Podobają mi się główni bohaterowie.

Na początku myślałam, że Szczury, to jej wrogowie, ale na końcu zmasakrowałaś moją wizję jednym zdaniem. Brawo za to! To było zupełnie niespodziewane zagranie, które z resztą wprawiło mnie w wielką ciekawość.

A teraz będę cierpliwie czekać na kolejny rozdział, który mam nadzieję, że masz zamiar w ogóle dodać .

Pozdrawiam !

Ostatnio edytowany przez Dragenesti (04-05-2013 10:07:49)

 

#5 05-05-2013 01:01:19

zgnilak

Moderator

status wocky
4268048
Skąd: Kazamaty Nienawiści
Zarejestrowany: 24-01-2013
Posty: 127
Punktów :   

Re: Szczury (urban fantasy)

Dragenesti, widząc taki komentarz, uśmiech sam mi się na twarz pakuje.
Myślę, że to chyba najwyższa pora, by dodać pierwszy rozdział. Oczywiście błędy są, ale mam nadzieję, że już nie takie masakryczne :P
Rozdział pierwotnie jest rozbity na dwie części, ale myślę, że mogę teraz je połączyć.

Rozdział 1: Przeszłość żywiąca się przyszłością.

cz. I

O tym, co puszczono w niepamięć, trzeba niekiedy szczególnie pamiętać.

     Blondynka otworzyła oczy i leniwie przeciągnęła się na niesamowicie wygodnym łóżku. Próbowała sobie przypomnieć sen, ale jedyne co wracało to niej do krzyk kobiety. Kim była ta kobieta?, pytała siebie w myślach.
     Zapaliła światło i zaczęła rozglądać się po pokoju z uśmiechem, zachłannie zapamiętując każdy szczegół. Pomieszczenie nie było duże i brak w nim było okien, ale dziewczynie to nie przeszkadzało, ważne było, że należał tylko do niej. Tylko do niej należała pusta wciąż szafa, małe biurko, lustro stojące w rogu, pastelowo-różowe ściany i komódka, na której stało małe radio. No i łóżko!, pomyślała radośnie.
     Wstała szybko, może zbyt szybko, bo zakręciło się jej w głowie. Podbiegła do lustra i spojrzała na drobną blondynkę odzianą w nieznaną jej piżamę i uśmiechnęła się do niej.
     -Od dziś zaczynasz nowe życie.- powiedziała poważnym tonem do lustra- Masz być grzeczna jak zawsze i nie sprawiać kłopotów. Rozumiesz?- nieufnie przyjrzała się odbiciu i pokiwała głową- No! Tylko w co się ubrać?
     Podeszła do szafy i otworzyła ją, chociaż wiedziała, że nie znajdzie tam niczego. Odwróciła się przestraszona, kiedy usłyszała pukanie do drzwi, po czym zachichotała cicho. Chyba będę musiała się do tego przyzwyczaić, pomyślała.           
     Podeszła do drzwi i otworzyła je. Do pokoju weszła ruda dziewczyna, która wczoraj wpuściła ją i Żelaznego do kanałów. Ruda uśmiechnęła się i podała blondynce ubrania.
     - Twoje już się do niczego nie nadawały - powiedziała i rzuciła się na łóżko, jakby była u siebie. Blondynka nie zwróciła nawet na to uwagi, zbyt zajęta oglądaniem ubrań.
     - Nic specjalnego - rzuciła ruda - Zwykle jeansy, jakaś koszulka, trampki. W ogóle dobry rozmiar? - spojrzała na blondynkę, która był już w trakcie zakładania spodni.
     - Idealne - powiedziała zapinając ostatni guzik.
     Po chwili, ubrana już w koszulkę, wciskała na nogi trampki. W podskokach podbiegła do lustra i obejrzała się. Stanęła bokiem i podniosła z tyłu koszulkę, by móc zobaczyć ułożenie spodni na jej pośladkach. Ruda zaśmiała się.
     - Jest boski - powiedziała i wstała z łóżka- Elis pozwoliła ci trochę pospać, więc przegapiłaś pierwsze śniadanie, ale zaraz będzie drugie- podeszła do drzwi- więc się pospiesz, bo mamy tu kilka żarłoków.

     Elis i Sic kłócili się o coś w jadalni, a Jamar obserwował to śmiejąc się. Elis z uśmiechem na ustach, Sic naburmuszony.
     - ...i więcej mnie o to nie proś! - powiedział chłopak.
     - Dobrze, nie będę cię prosić - odparła Elis, a Sic zrobił minę zwycięzcy - To rozkaz.
     - No ty chyba...
     - Witaj! - Elis powitała z uśmiechem blondynkę - Siadaj, pewnie jesteś głodna. Sic, lecisz.
     Chłopak wstał obrażony i poszedł do innego pomieszczenia, by po chwili wrócić z tacą jedzenia. W tym czasie blondynka usiadła.
     Sic rzucił tacą o stół i zajął swoje miejsce. Blondynka spojrzała na jedzenie i zaburczało jej w brzuchu. W pięć minut zjadła to co było na talerzu.
     - Widzę, że smakowało - Elis spojrzała na blondynkę - Musimy pomyśleć co dalej z tobą. Na początek zacznijmy od imienia, nie będziemy przecież zwracać się do ciebie po numerze. To na pewno przywodzi złe wspomnienia - dodała łagodnie. - Jamar wymyślił nawet kilka.
     Wspomniany chłopak z ożywieniem potwierdził głową słowa Elis.
     - Ale ja już mam imię - Jamar posmutniał - To znaczy nie takie prawdziwe, tylko... Rita. Zawsze mi się podobało to imię.
     - Tylko od ciebie będzie zależeć jak chcesz żebyśmy się do ciebie zwracali - powiedziała Elis - A więc Rita, jeśli już się najadłaś Sic oprowadzi cię po naszym domu.

     - To jest jadalnia i tu się je - powiedział oschle Sic.
     - Odkrywcze - Rita mruknęła pod nosem.
     Nie wyszli nawet z pomieszczenia, w którym przed chwilą zjadła śniadanie, ale już wiedziała, że go nie lubi, i to z wzajemnością. A czy on w ogóle kogoś lubi?, zastanawiała się w myślach.
     - To jest korytarz - teraz szli długim, wąskim i wysokim pomieszczeniem.
     Doszli do ostatnich drzwi i Sic otworzył je.
     - Tu masz monitoring - powiedział i zamknął drzwi nim Rita w ogóle tam zajrzała.
     Cofnęli się kawałek i sic znów otworzył jakieś drzwi. Znów korytarz, tym razem niższy i dużo ciemniejszy. W tym korytarzu były tylko jedne, metalowe drzwi.
     - To spiżarnia - pokazał palcem drzwi i wrócił na korytarz.
     Rita odniosła wrażenie, że teraz się z niej nabija. Nie lubię go!, powtórzyła w myślach.
     Po godzinie nudnej wycieczki Rita nie pamiętała nawet gdzie była spiżarnia i jadalnia. I korytarz z sypialniami. W zasadzie, to nie pamiętała drogi do jakiegokolwiek pomieszczenia. Zrobił to specjalnie!, złościło ją to, ale tego nie mówiła. Nie chciała być kłopotem już pierwszego dnia.
     - A tu masz mapę - powiedział Sic i wręczył jej złożoną kartkę.
     Rita rozłożyła ją i spojrzała. Mapa była dokłada i czytelna, ale też obwicie oznaczona. Dla kogoś, kto nie ma ani mapy, ani znajomości tereny, wejście do tych kanałów oznacza śmierć.
     - Tu jesteśmy - Sic wskazał palcem punkt na mapie - A teraz wybacz, ale mi się spieszy - powiedział i zniknął nagle zostawiając blondynkę sam na sam z korytarzem śmierci.

cz. II

Los ska­zał Go na sa­mot­ność, lecz przez­nacze­nie po­kazało Mu czym jest miłość i ból przy jej utracie.

     Włóczyła się już długo, sama nie wiedziała jak długo, ale powoli zaczynała robić się głodna. Zrobiła jeszcze kilka kroków, kiedy zobaczyła w końcu drzwi. Nie wiedziała gdzie ją zaprowadzą, ale postanowiła zaryzykować. Zapukała głośno, ale nie otrzymała odpowiedzi. Jednak otworzyła nieśmiało drzwi i weszła.
     - Przecież nie zapraszałem! - usłyszała głos pełen gniewu.
     Nie wiedziała co zrobić, gdyż przestraszyła się tonu tego człowieka. Stała z otwartymi ustami i z ręką na klamce. Pokój był ciemny, więc nie zobaczyła kto do niej przemówił, ale po chwili usłyszała kroki, które nieubłaganie zbliżały się do niej. Po kilku sekundach czuła, że ktoś stoi obok, ale nie potrafiła nawet ruszyć palcem.
     Usłyszała głośne kliknięcie i w pomieszczeniu zrobiło się jasno. Spojrzała na człowieka, który stał obok niej, patrząc się na nią pytająco. Nie był zbyt wysoki, ale wyższy od Rity. Miał włosy w kolorze ciemnego blondu i okulary na nosie. Ale to, na co zwróciła uwagę były jego oczy. Zielone oczy, które wyglądały jakby były przykryte mgłą.
     - Ja... nie chciałam, szukała tylko drogi powrotnej. Bo Sic mnie oprowadzał, ale odwróciłam się tylko na sekundę a on zniknął. I nie wiedziałam ja... - urwała bo chłopak uciszył ją podnosząc rękę do góry.
     Odwrócił się do niej plecami i podszedł do innych drzwi i wyją z nich klucze. Kiedy Rita je zauważyła, zaczęła zastanawiać się co to za pomieszczenie.
     - Monitoring - odpowiedział, jakby czytał jej w myślach. - Ni czytam ci w myślach - dodał.
     - Skąd...
     - Po prostu wiem. Chodź, zaprowadzę cię do Elis - powiedział i otworzył drzwi, czekając aż dziewczyna wyjdzie pierwsza.
     - Skoro tam...
     - Ekrany są za tamtymi drzwiami - znów nie dał jej dokończyć.
     - I ty zawsze...
     - Nie, czasem zamienia mnie ktoś.
     Rita powoli zaczęła tracić cierpliwość. Nie pozwalał jej nawet dokończyć zdania, a wiedział jakie pytanie chce zadać. Czy to ma związek z jego mocami?, zapytała się w myślach. Spojrzała na chłopaka.
     - Kaleb - powiedział z uśmiechem. - A ty?
     - I mam niby uwierzyć że nie wiesz? - wymamrotała ze złości.
     - Jeszcze nie - powiedział, po czym dodał - Teraz już wiem - zaśmiał się, kiedy zauważył minę Rity.
     - To jest okropnie...
     -Wkurzające? Wiem, robiłem to specjalnie - znów zaśmiał się. - Twoje brwi układają się tak śmiesznie kiedy się złościsz.
     Dziewczyna otworzyła usta i już chciała mu powiedzieć coś niemiłego, ale w ostatniej chwili przypomniała sobie poranną obietnicę złożoną odbiciu w lustrze.
     - Już nie będę. Obiecuję - powiedział uśmiechając się.
     Rita zauważyła, że po chwili jego oczu nie okrywała już ta mgła. Teraz było widać ich prawdziwy kolor. Soczysta, niemal niemożliwa u człowieka, zieleń.
     - Twoje oczy... - pokazała na nie palcem.
     Z twarzy Kaleba uśmiech nie znikał. Poprawił swoją koszulę  w kratę i spojrzał na dziewczynę.
     - Tak jest zawsze kiedy używam mocy. I nawet teraz, kiedy jej nie używam, wiem o co chcesz zapytać. My nazywamy siebie prorokami, chociaż z proroctwem ma to niewiele wspólnego. Wśród wszystkich, którzy tutaj są, ja najbieglej posługuję się tą mocą. Kiedy z niej korzystam, całkowicie tracę wzrok, dlatego robią się mętne. Chociaż na co dzień i tak muszę nosić okulary. Ale to od siedzenia przy komputerze.
     Rita nie spodziewała się takiej szczerości z jego strony. W ogóle nie spodziewała się, że Kaleb okaże się być takim miłym chłopakiem. Po powitaniu, jakie jej zgotował, była pewna, że najpierw ją posieka, a potem rzuci do ścieków.         
     Zaśmiała się cicho na tą myśl, w końcu znajduje się teraz w kanałach. Po chwili zorientowała się, że idą znajomym korytarzem, wprost do sali, w której wylądowała wczorajszej nocy. 

     Kaleb wszedł pierwszy, poczekał aż Rita wejdzie i zamknął za nią drzwi. W pokoju było sporo osób. Oprócz Elis, Jamara i Sica, był tu również ciemnoskóry chłopak w białych dredach, dziewczyna z kolorowymi końcówkami włosów, dziewczynka, która wyglądała na dziesięć lat, i kilkoro ludzi, którzy nie wyróżniali się niczym specjalnym. Wszystkie głowy byłe zwrócone w stronę przybyszy.
     - Kaleb, cóż za miła niespodzianka! - powiedziała Elis. - Nie spodziewałam się ciebie tutaj kiedykolwiek zobaczyć.
     - Przyprowadziłem zgubę - powiedział i rzucił się na fotel. - Chyba Pan Jestem-Wiecznie-Obrażony-Na-Cały-Świat zapomniał, że ktoś nowy, nawet z mapą sobie nie poradzi - mówiąc  to nawet nie spojrzał na Sica, za to wciąż się uśmiechał.
     - Już z nim na te temat rozmawiałam - Elis rzuciła karcące spojrzenie Sicowi- Czekałam na ciebie koteczku - zwróciła się do Rity. - Chciał zjeść z tobą obiad.
     - Przyłączę się do was - powiedział Kaleb, na co wszyscy zareagowali zdziwieniem.

     Podczas obiadu Rita dowiedziała się kilku ciekawych dla niej faktów. Zdziwienie, jakie wywołane zostało pojawieniem się Kaleba, spowodowane było faktem, iż on nigdy nie opuszcza swojego pokoju, który de facto znajduje się za główną salą monitoringową. Sic znikną z łatwością, gdyż jego specjalnością jest teleportacja, z kolei specjalnością Elis, jest uleczanie. Jamar posługuje się ogniem, a Żelazny, jest czymś w rodzaju magnesu.
     Teraz Rita siedziała w swoim pokoju razem z Kalebem. Rozmawiali wesoło na różne tematy, chociaż Rita głównie słuchała, gdyż okazało się, że chłopak bardzo lubi mówić. Nie przeszkadzało jej to, lubiła go.
     - U nas nie ma tajemnic, wszyscy o wszystkich wiedzą - powiedział nagle poważnie. - Jeśli chcesz, opowiem ci jak Sic się tutaj znalazł. Będziesz mogła wykorzystać to w ramach zemsty. On bardzo nie lubi o tym mówić.
     - Chcę wiedzieć - powiedziała, chociaż  bardziej z ciekawości, niż z chęci zemszczenia się na nim.
     - To było jakieś pięć, sześc lat temu...


Wódka ma wykręcać ryj, a nie smakować, bo jak zacznie smakować, to jest problem...
http://fc08.deviantart.net/fs71/f/2010/207/5/b/One_Piece_Clip_Art_by_Smangellville.jpg

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl