Our-Story...

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Gry

#1 15-04-2013 17:49:58

Hell

Gość

Posłuchaj Wygnańca [one-shot, fantasy]

Witam ^^
Jest to mój łan-szot. Drugi łan-szot ;3 [drugi w życiu, pierwszy tutaj]
Mam nadzieję, że się spodoba.
Pisałam go przez dwa dni i pójdzie na konkurs.
Nie jestem z niego jakoś bardzo zadowolona, ale trudno.
Miłego czytania!


---------

  - Dobra, raz kozie śmierć - mruknęła do siebie, wchodząc do środka wielkiej groty. Pstryknęła palcami, a w jej dłoni pojawiła się pochodnia. Czuła się, jakby miała nogi z galarety. To właśnie ją wysłano na śmierć. No, na niepewną śmierć. Jak powiada legenda, co pewien czas bogowie zsyłali na ziemię dziecko z fioletowymi oczami. Gdy ono się rodziło, za jego życia na świecie wzrastała liczba smoków, które niby z byle powodu niszczyły wioski oraz miasta. Społeczeństwo przyjęło to, że stworzenia te są niebezpieczne i należy je za wszelką cenę wybić. Do tego potrzebowali Zesłańca, lecz za każdym razem marny los go czekał. Żaden nie powrócił z nawiedzonej groty.
     Nagle do jej uszu dobiegł żałosny jęk. Stanęła jak wryta i zaczęła się trząść ze strachu.
  - Spokojnie, to nic takiego... - szepnęła do siebie na pocieszenie, ale jaki jest sens w okłamywaniu własnego umysłu?
     Wzięła głęboki wdech na uspokojenie i wznowiła marsz. Starała się nie zwracać uwagi na jakieś dziwne, groźne odgłosy, do których się zbliżała.
      Szła jakimś niekończącym się korytarzem, labiryntem. Co chwile musiała podejmować decyzję, w którą stronę skręcić. Oczywiście była zmuszona do podążania w stronę odgłosów.
      W pewnym momencie zatrzymała się przy urwisku. Zdziwiona spojrzała w dół.
  ,,Skąd w jaskini przepaść?" - pomyślała, gdy nagle serce podeszło jej do gardła.
      Na dole urwiska ujrzała to, co wydawało z siebie żałosne jęki. Smok. Młody smok, który trącał swoim małym łebkiem skrzydło matki, która nie oddychała. Nie żyła.
      Smocze dziecko uniosło głowę i spojrzało prosto w jej oczy. Poczuła, jakby w tym samym momencie połączyła ich jakaś więź. Dostrzegła, że stworzenie błyszczące, fioletowe ślepia. Były identyczne jak dziewczyny.
  - Więc dlatego jestem... Wygnańcem... - stwierdziła przyciszonym głosem, a smok ponownie wydał z siebie pełen bólu jęk. Czuła, że stworzenie cierpi z powodu utracenia matki.
      Dopiero teraz zauważyła, że przepaść nie jest aż tak wielka, jak wydawało się na samym początku. Wzięła głęboki oddech i sprawiła, że pochodnia zniknęła. Tak, czary i magia to zaleta, a może wada bycia Zesłańcem. Zaczęła powoli schodzić w dół po skalnej ścianie, aż w końcu poczuła pod stopami stały grunt. Z gulą w gardle odwróciła się na pięcie i spojrzała na małego smoka. Nie, mały to złe określenie. Był wzrostu dziewczyny, ale w porównaniu do ciała matki był naprawdę drobny.
     Kucnęła i wyciągnęła niepewnie rękę w stronę stworzenia. Miało smukły łebek z trzema parami rogów. Spoglądał na nią mądrymi, fiołkowymi ślepiami. Jego długa szyja prawie dotykała ziemi. Smok wyróżniał się dobrze zbudowanym tułowiem, pokrytym złoto-czarnymi łuskami, które ułożone były w wspaniały wzór.   
    Cztery łapy, zakończone pięcioma ostrymi jak brzytwa pazurami. Długi ogon zakończony był także śmiercionośnymi ostrzami, jednak smok nie wyglądał, by chciał ją rozszarpać.
    Miał on dwa błoniaste skrzydła, lecz zapewne nie potrafi jeszcze się wzbić dzięki nim w powietrze. Pewnie dlatego tu cały czas jest. Nie miał okazji, by matka go nauczyła latać.
    Wstała z miejsca i ostrożnie podeszła do smoka, cały czas trzymając przed sobą wyciągniętą rękę. Młode patrzyło się na nią jak podczas hipnozy, jednak przybliżyło łebek do jej dłoni i dało się pogłaskać. Serce prawie jej stanęło. Pierwszy raz czuła się tak... dziwnie. Zawsze myślała, że skóra smoka będzie szorstka, chropowata, jednak było zupełnie na odwrót. W dotyku łuski mimo zimna, były idealne. Żadnego wgłębienia czy nierówności.
   Odsunęła od niego dłoń i podeszła do martwego ciała matki. Zauważyła, że miała ona przykute tylne łapy do ścian groty, a błony w skrzydłach były podziurawione. Widok okropny, ale ściskający serce z żalu.
   Spojrzała na małego smoka z troską. On również spoglądał na nią uważnie. Nie wiedział, co chce zrobić.
  - Nie jesteś groźny - stwierdziła spokojnym głosem. - Gdybyś tylko potrafił mi wszystko opowiedzieć... To ludzie ją tak załatwili... tak? - zapytała, a on skinął głową. Odniosła wrażenie, że ją rozumie i tak z całą pewnością było. Smoki, mimo że postrzegane były za istoty pozbawiające życia innych, doskonale rozumiały ludzką mowę.
    Podszedł do niej i trącił jej dłoń. Wyglądało to tak, jakby prosił ją o pomoc.
  - Co chcesz? - zapytała głosem, jakim zwraca się do małego dziecka.
   Jeszcze raz trącił jej dłoń, a wtedy sobie coś przypomniała. Wyciągnęła z kieszeni coś, co przypominało cukierki. Dała je powąchać smokowi, a ten zjadł je. Uśmiechnęła się delikatnie. Czyli nic jej nie grozi.
   Miała dość duży zapas słodkości, który zniknął w ciągu dziesięciu minut. Wszystkie zostały zjedzone przez smoka. Domagał się ich więcej.
  - Nic już nie mam - powiedziała. - Wiesz co? To ja pójdę po zapas - dodała i wyprostowała się. Smok nie sprzeciwiał się i pozwolił jej opuścić jego ,,więzienie". Gdy tylko zniknęła z pola jego widzenia, z trudem wdrapał się po skalnej ścianie. Spojrzał w dół z utęsknieniem na matkę, jednak postanowił, co sprawiło mu ból, zapomnieć o niej.
    Zaczął iść tą samą drogą, co przed chwilą dziewczyna. W końcu ujrzał światło dzienne, lecz nie chciał wychylać się z jaskini. Posłusznie czekał, aż jego fioletowooka pani wróci ze słodkościami. Doczekał się jej dopiero następnego rana.
    Cała zdyszana podeszła do niego i pogłaskała delikatnie jego łebek.
  - Wybacz, kochany - szepnęła, dając mu woreczek słodkości. W podzięce oblizał chropowatym językiem jej dłoń, na co ona zaśmiała się dziecinnie.
    Kilka następnych dni spędziła w jaskini z smokiem. Do swojego domu wracała tylko na noc. Wszyscy mieszkańcy byli przekonani, że została pożarta przez smoki.
    Minęło kilka miesięcy, a smok rósł i rósł. Stał się o wiele silniejszy i pod nadzorem dziewczyny uczył się latać, jednak ona musiała poświęcać dla tego swój sen. Nie chciała, by ktoś ją zobaczył, a tym bardziej nie chciała, by ktoś zobaczył smoka.
    Stworzenie leżało spokojnie u wejścia do groty wyczekując swojej pani, jednak ta nie przychodziła, a zaczynało robić się już jasno. Zaniepokojony podniósł swoje wielkie ciało i zaczął kierować się w stronę domu dziewczyny, który na całe szczęście znajdował się dalej od innych chatek.
     Niczym pies położył się przy wejściu do domu. W pewnym momencie ujrzał jak drzwi do jej chatki otwierają się. Potężny ogon uderzył kilka razy o ziemię w geście radości.
  - Co ty tu robisz?! - szepnęła przerażona. Szybko zamknęła za sobą drzwi i chwyciła smoka za jeden róg. Chciała jak najszybciej zaprowadzić go z powrotem do jaskini, jednak stworzenie stawiało opór.
  - Smok! - usłyszała donośny krzyk jednego z strażników. Przestraszona spojrzała w stronę, z której dobiegł głos. Zauważyła, że mężczyzna wyciąga kuszę i załadowuje ją, chcąc zabić przerośniętego gada. Bez wahania wskoczyła na grzbiet stworzenia, które wzbiło się szybko w powietrze, tym samym w ostatniej chwili unikając zatrutej strzały.
     Dziewczyna trzymała się mocno smoka i kierowała go w obrany przez siebie kierunek - dziedziniec zamku. Stworzenie wylądowało na marmurowej posadzce z gracją, starając się wykonać to jak najciszej. W oddali usłyszała odgłos końskich kopyt. Wiedziała, że skoro sprawa się tak potoczyła nie może zwlekać. Była przygotowana na wygnanie lub spalenie na stosie. W końcu wszyscy myśleli, że zginęła tego samego dnia, co weszła do groty.
     Smok na jej polecenie wydał z siebie głośny ryk, który rozniósł się echem po dziedzińcu i całym zamku, tym samym budząc nadal śpiących mieszkańców.
     Na wielki balkon po chwili wybiegł nie stary człowiek lecz młody chłopak. Czyli kto inny objął rządy? No tak, bardzo prawdopodobne. W końcu ona przez ostatnie kilka miesięcy nie zbliżała się do murów zamku.
  - Żądam głosu! - wrzasnęła donośnie w stronę chłopaka. On machnął ręką na uzbrojonych strażników, którzy w każdej chwili byli gotowi wystrzelić kilkaset strzał w stronę smoka oraz jego jeźdźca. Wszyscy w tym samym momencie opuścili broń.
  - Kim jesteś? - zapytał nad wyraz spokojnie młody król.
  - Wygnańcem - odpowiedziała chłodno, schodząc z potężnej bestii. - Chcę coś wszystkim wyjaśnić! - dodała szybko.
  - Wejdź do środka - powiedział spokojnie.
      Spojrzała na smoka, a ten dał jej znać skinięciem łba, by poszła. Stworzenie w geście uległości położyło się na ziemi i podwinęło skrzydła.
      Poklepała go po boku szyi i weszła do środka zamku. Nagle przystanęła, gdyż nie wiedziała, w jakie konkretne miejsce ma się udać.
     Po chwili usłyszała odbijające się echem czyjeś kroki, a zaraz potem ujrzała przed sobą chłopaka-króla. Gestem ręki zaprosił ją do sali, gdzie rozmawiali przez kolejną godzinę.
     Tak jak ustalili, dziewczyna zjawiła się ze smokiem po południu w centrum miasta. Król zwołał wszystkich mieszkańców, którzy na widok stworzenia oraz jego pani przerazili się i oburzyli.
  - Wybaczcie, kochani, że was tak nagle wzywam - zaczął mówić nowy władca - lecz jak widzicie, jest bardzo ważna sprawa, dotycząca smoków.
     Pośród tłumu dało się usłyszeć westchnięcia, które oznaczały nie zainteresowanie zaistniałą sytuacją.
  - Nazywam się Astra i jestem Zesłańcem, przez was uważanego już za Wygnańca - mówiła dziewczyna spokojnym, donośnym głosem. - Kilka miesięcy temu zostałam wysłana przez poprzedniego króla z misją zbadania groty, chociaż tak naprawdę wszyscy chcieli tylko i wyłącznie mojej śmierci. Pewnie jesteście niezadowoleni tą informacją, że nadal żyję. Mam do tego prawo, tak samo jak wszystkie smoki! - krzyknęła zdeterminowanym głosem, wskazując ręką na potężne stworzenie, które rozwinęło skrzydła.
    Tłum wydał z siebie cichy szmer.
  - Jak dotąd wszyscy myśleli, że smoki są niebezpieczne i zabijają z byle powodu. Tak nie jest! Te kilka miesięcy temu w grocie znalazłam małego, zrozpaczonego smoka, który pilnował ciała swojej zmarłej, a raczej zabitej przez ludzi matki. Zawsze myśleliście tylko o sobie i swoich potrzebach! Zawsze to była wina kogoś, albo czegoś innego, nigdy wasza! A zastanówcie się teraz - dlaczego smoki atakowały wioski i ludzi? - zapytała spokojnie i nie oczekując odpowiedzi, mówiła dalej: - Smoki, tak samo jak my, potrzebują warunków do życia, natomiast nie miały ich! One się broniły, tak samo jak wy broniliście się przed nimi! To nie one tu są tymi złymi, tylko my, ludzie! A to, że jestem Wygnańcem, nie zmienia faktu, że także jestem człowiekiem i mam prawo do głosu!
     Król spoglądał na nią z dumą. Czekał na to. Wszystkie wcześniejsze pokolenia na to czekały. Najwidoczniej bogowie zsyłali na ziemię za słabych ludzi. Smoki ginęły i ginęły przez wiele wieków i czekały tylko na jedną osobę, która da im wolność i życie. Spokojne życie.
  - Żądam, by wszyscy zrozumieli i postawili się w tej samej sytuacji, co znalazły się te stworzenia! - poprosiła.
    Nie minęło pół minuty, jak obok dziewczyny pojawiła się czteroletnia dziewczynka.
  - Proszę, o-ocalcie smoki - powiedziała dziecięcym głosem.
     Wszyscy spojrzeli po sobie i każdy coś do kogoś szeptał.
  - Ocalmy smoki! - krzyknęli wszyscy chórem.
     Smok uniósł swój łeb i wydał z siebie odgłos, oznaczający ulgę i szczęście. Wiedział, co w tej chwili się stało - jego gatunek został pozbawiony zagrożenia ze strony ludzi.
     Dziewczyna z szerokim uśmiechem spojrzała dziękczynnie na młodego króla, który odwzajemnił jej gest. Dopiero teraz mogła się mu przyjrzeć. Mogła się przyjrzeć jemu i jego fioletowym oczom. Takim samym, jakim miała ona i każdy smok.

 

#2 04-05-2013 09:23:04

Dragenesti

Gość

Re: Posłuchaj Wygnańca [one-shot, fantasy]

Witam .
Zwykle nie czytam shotów, ale na ten się skusiłam i powiem szczerze, że jestem zadowolona po jego przeczytaniu.

Błędów nie było wiele, wypatrzyłam tylko dwa, i to niezbyt znaczące .


Długi ogon zakończony był także śmiercionośnymi ostrzami, jednak smok nie wyglądał, by chciał ją rozszarpać.

Przecinek jest tutaj zbędny, a zamiast by bardziej pasowałoby tutaj jakby.

Kilka następnych dni spędziła w jaskini z smokiem.

Ze smokiem.

To wszystko, nie wyłapałam więcej, ale że nie jestem pionierem w dziedzinie interpunkcji, mogły się tam znaleźć jeszcze jakieś niepotrzebne, bądź zaginione przecinki. Mam jednak wrażenie, że raczej ich nie było .

Fabuła była ciekawa, traktująca dosyć poważny temat, który można uogólnić do ludzkiego zabijania zwierząt, jako że smoki to tylko postaci bajkowe. Jednak w realnym świecie można oczywiście znaleźć przykłady podobnego barbarzyństwa.

Czekam na kolejne twoje twory .

Pozdrawiam !

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl