Our-Story...

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Gry

#1 25-05-2013 19:18:29

wanti

Gość

Rodzeństwo ~ Gra o honor

Gwiazdy. Widok z okna w bloku mieszkalnym o północy zawsze był ten sam i niezmienny. Nawet ganiające się dzieci po podwórku i  rzucające w siebie kulkami ze śniegu, wyjące niczym kocury w miesiącu godowym, nie były dla mnie już zaskoczeniem. Ten widok był codziennym rytuałem.  Czymś w postaci nieodrobionej pracy domowej czy szklanki chłodnego mleka z lodówki na koniec męczącego dnia. Oparłem się plecami o ściankę. Sennymi oczami przyglądałem się przesuwającym kłębiastym chmurom, układające się w fantastyczne wzory. Ku mojemu zadowoleniu, dosłyszałem unoszącą się melodię wydobywającą się z radia mojej sąsiadki zamieszkującej  piętro niżej.             
  Nigdy nie miałem okazji bliżej zapoznać się z Panią Zosią. Jedynie jej krótkowłosy jamnik miał ze mną bliższy kontakt, szczególnie wtedy, kiedy uciekałem pod drzwi swojego mieszkania, by przeżyć starcie z rasowym zwierzęciem kochanej kobiety w podeszłym wieku. Na szczęście, ku mojej uciesze, nasze spotkania kończyły się na nagłym krzyku Pani Zosi, która najczęściej z ręcznikiem na głowie upominała naganne zachowanie swojego „Okruszka”, a potem wylewnie przepraszała za jego wybryki i obiecywała o niepowtórzenie się takowej sytuacji. Jednak nikt z mojej rodziny, nawet Ja sam (ani kocur „Dolar”), nie wierzyłem,  że dotrzyma słowa i wyuczy swojego pupila odpowiednich manier.
Gęsia skórka pojawiła się na moich ramionach, gdy chłodny powiew wiatru postanowił nagle zmienić kierunek, pobudzając moje zmysły do natychmiastowej reakcji.  Przymknąłem powieki, ale nie był to jedynie odruch wrodzony. Wyostrzyłem swój wzrok, by dostrzec wielki zegar na wieży Rybaka. Piętnaście minut po północy. Ziewnąłem przeciągle, zeskakując z parapetu i układając w rzędzie zrzucone na podłogę  storczyki mojej Mamusi.
Skierowałem swoje kroki bosych stóp ku łazience. Myjąc zęby, dostrzegłem w odbiciu lustra smukłą sylwetkę jednego ze swoich rodzicieli. Mimowolnie się uśmiechnąłem, chociaż nie miałem ku temu żadnego sensownego powodu. Matka surowym tonem nakazała natychmiast położyć się spać, co też natychmiast, bez żadnych zbędnych komentarzy, posłusznie wykonałem. Wiedziałem bowiem, że jakiekolwiek argumenty ku temu, nie były wystarczająco silne, by przekonać choć w części kobietę,  do swoich własnych poglądów. Jej czarne pukle przygniecione siateczką, wyglądały nie mniej elokwentnie, jak jej blada cera pokryta nielicznymi zmarszczkami. Jedyne co wyróżniało ją od zwyczajnej zamężnej kobiety, to jej pełne życia, zielone oczy, którymi jak mawia mój Papo : „nie jednego kawalera poderwałaby do tańca”. Odziedziczyłem po niej nadzwyczaj spokojne usposobienie i szczery uśmiech, którym obdarzam większość płci żeńskiej, dziękując za to swojej ukochanej mamusi.
Po ojcu nie odziedziczyłem prawie nic. Prawie - bo obaj  jako zwyczajni mężczyźni, byliśmy zagorzałymi fanami siatkówki i powojennych filmów dokumentalnych. Ponadto tak samo jak ojczulek, miałem popęd do składania miniaturowych kopii statków podwodnych i samolotów. Potrafiliśmy nie przespać nocy, by dowiedzieć się, jako jedni z pierwszych, czy drużyna na jaką obstawiał mój ojciec -  zwyciężyła.
Dużo czasu pochłaniało mi  układanie plastikowych części do maszyn latających. Wśród kolegów słynąłem ze swoich pasji, których szczerze nie ukrywałem przed znajomymi, ponieważ uznawałem to za zwyczajny „dar”, który odziedziczyłem po swoim rodzicielu. Mogłem pochwalić się jednym z modeli szybowca Dywizjonu Raff`u wykonanego przy drobnej pomocy mojego Papo. Było to dokładnie rok temu, gdy zaczęliśmy nasze  pierwsze projekty .  Dostałem za pierwszą wykonaną prace przyzwoitą nagrodę w postaci nowego modelu maszyny latającej w okresie Bitwy o Anglię, za to mój pomocnik – Tata – otrzymał gratisową wejściówkę na spektakl „Skrzypek na dachu” sponsorowany przez mój skromny budżet,  w postaci trzydziestu pięciu złotych i siedmiu groszy.
***
Upadłem na łóżko, obracając się w bok. Moje powieki zlepiły się, a wyczerpane ciało,  po kilkunastu minutowej gonitwie  bezwładnie opadło na pogniecioną pierzynę. Splotłem palce dłoni tuż nad głową i zapadłem w sen.
Miły, przyjemny  i wiosenny sen, w którym chciało się pozostać aż do zakończenia roku szkolnego.
***
   Promienie słoneczne przeciskały się przez szparki w oknie i oświetliły posadzkę pokoju. Podszedłem do okna i odsłoniłem żaluzje .  Wpatrywałem się w zaśnieżoną ulice. W domu było ciepło i przyjemnie, czekało na mnie jedynie napisanie sprawdzianu z biologii. Po namyśle zdecydowałem zrobić sobie wolne od nauki. Wolnym krokiem podszedłem do fotela i rozsiadłem się w nim. Przymknąłem oczy wsłuchując się w ciszę. Nie zaznałem długo spokoju. Moje rozmyślania przerwały głośne kroki na schodach. 
Młodsza siostrzyczka z wrzaskiem przekroczyła próg mojego pokoju. Podskakując na jednej nodze przybliżyła się do mnie. Przypatrywała mi się. Przekręciłem teatralnie oczami i zapytałem udając znudzenie.

- Czy nie macie o tej godzinie zajęć lekcyjnych, co Sara? – dziewczynka opuściła głowę i podniosła ją zadzierając nosa. Zaprzestała skakać na nodze.
-
Mamy, ale nie poszłam bo źle się czuję. A ty? – Zmusiłem się, by nie prychnąć z pogardą. Nie przepadałem za tą wredną istotą. Co chwila by tylko leciała do mamuśki, by naskarżyć na mnie. I jedyną osobą, która cierpiała na tym, byłem ja. Rozwydrzona skarżypyta.
-
Ciebie nie powinno obchodzić, co ja robię. Nie wyglądasz na umierającą… - Mruknąłem zdawkowo obdarzając ją wyjątkowo przyjemnym grymasem, na jaki mnie było stać.
-
Nie jesteś moją mamą, by mi rozkazywać. - Skrzyżowała zadziornie ramiona na piersi.
- A ty powinnaś się słuchać starszych, smarkulo.  – Odpowiedziałem z kwaśną miną.
-
Nie nazywaj mnie tak!
- Bo co? Bo znowu się naskarżysz? Marsz do pokoju. -  Powiedziałem ostrym tonem, wskazując wyciągniętą ręką na drzwi. Siostra spuściła wzrok na podłogę i zamruczała pod nosem parę nie zrozumiałych dla mnie słów.
-
Co ty powiedziałaś? Obrażasz mnie? – Nie wytrzymałem mrużąc  oczy. Skrzyżowałem ramiona na piersi i wstałem z fotela. Spojrzałem na nią z wyższością. Zająknęła się, jeszcze bardziej zniżając głowę.
- Prze-praszam… - Dostrzegłem jej załzawione oczy przez popielatą grzywkę. 
- Sara… - Szepnąłem nachylając się nad nią. Zrobiła krok w tył, unikając mojej dłoni.  Poczułem wstyd. To była moja siostra. Potraktowałem ją jakbym był co najmniej królem. Rozwarłem usta, by wytłumaczyć moje zachowanie. Nie wydobyłem z gardła ani jednego dźwięku. Mój wzrok napotkał jej zalaną twarz łzami. Żołądek uścisnął się w skurczu. Gdy chciałem się przybliżyć do niej, odepchnęła mnie i pobiegła z płaczem na schody. Poszedłem za nią . Siedziała na schodach. Twarz miała schowaną pomiędzy kolanami. Nasze kłótnie zawsze kończyły się na jej przeprosinach i moich wytłumaczeniach. Tym razem było inaczej. Nigdy w życiu nie widziałem, żeby tak zareagowała na moje słowa.
Stałem oparty o framugę drzwi, wpatrując się w dziewczynkę. W końcu zdusiłem w sobie strach i usiadłem naprzeciw niej, po turecku. Przez dłuższą chwilę milczałem.

- Sara, ja nie chciałem… - Odezwałem się. Patrzałem na nią wzrokiem pełnym skruchy i żalu. Ze zdenerwowania miętosiłem skrawek koszuli palcami. Nie usłyszałem już cichego szlochu siostry. Nic mi nie odpowiedziała, ani nie podniosła głowy.
- Sara… - Nie pozwoliła mi dokończyć, przerywając prostym gestem dłoni.  Dzieliło nas parę centymetrów.
- Dlaczego mi to robisz? Dlaczego mnie tak traktujesz? Jakbym była śmieciem… Nic nie wartym śmieciem… - Podniosła na mnie bladą twarz ze spuchniętymi oczami. Opuściła dłoń. Przełknąłem ślinę zastanawiając się nad odpowiedzią. Właściwie... Sam nie znalazłem na to odpowiedniego argumentu. Nie wiedziałem dlaczego ją tak traktuję, a z drugiej strony nie wiedziałem, że ją tak bardzo krzywdzę.
- Nie jesteś śmieciem. Jesteś moja siostrą. Moją ukochaną siostrzyczką.  – Wymamrotałem przytulając ją do siebie. Pogłaskałem ją po włosach. Przytaknęła. Czułem, że chciała coś powiedzieć, ale rozmyśliła się.  Często to robiła. – I zawsze nią będziesz. Nie wiedziałem, że robię ci krzywdę. Byłem ślepo zapatrzony w siebie. Nie wracałem uwagi, że odnoszę się do ciebie jak do wroga.  Wybacz, zachowałem się jak…
- Skończony idiota.Dokończyła z figlarnym uśmiechem. Potargałem jej grzywkę dłonią. Miała rację. Zachowałem się jak skończony idiota. Odsunęła twarz i spojrzała na mnie poważnie.
- Darek… Obiecasz mi coś ? Zapytała tajemniczo.
- Mhm.
- Kupisz mi Hamburgera?Odparła po zastanowieniu. Uniosłem zdziwiony brwi. Zaśmiałem się, przyciskając ją do siebie.
- Dobrze, kupię ci. A co tak naprawdę chciałaś, żebym ci obiecał?Spytałem.
- Chciałabym… żeby zawsze był dla mnie taki miły, jak teraz. Odrzekła ze smutkiem. Ściszyła głos. Kto by pomyślał. Była ode mnie młodsza o trzy lata, a czasami miałem wrażenie, że jest doroślejsza niż ja. Może mama miała rację? Dziewczyny chyba faktycznie, szybciej dojrzewają.
- Też bym tego chciał. Byłem dla ciebie okrutny.Stwierdziłem nieśmiało.
- Tak.Przyznała siostrzyczka. Przez ułamek sekundy mogłem podziwiać jej nieobecny wzrok spoczywający na naprzeciwległej ścianie.Ale teraz będzie już inaczej, prawda?
Przytaknąłem głową. Wstałem i podałem jej rękę.
- Tylko nie wymądrzaj się, bo będę cię rano budził kubkiem wody.Ostrzegłem.
- Wtedy urządzę ci istne piekło!Krzyknęła zbiegając ze schodów. Podniosłem kąciki ust. Nie ma jak stare dobre czasy. 
***
Obiecałem sobie wtedy, że zawsze będę siostrę traktował na równi ze mną. Nie wiedziałem, że wystarczy jedynie szczera rozmowa, by zrozumieć jej punkt widzenia. Warto było. Chociaż przyznam, że zdarzały się podobne sytuacje.  Nasze relacje zmieniły się drastycznie po tamtym wydarzeniu. By powiedzieć jej te parę słów musiałem jedynie przezwyciężyć strach i zaufać jej i sobie. 
Nigdy już, nikt nie zmieni naszych relacji. Kocham ją.




To Opowiadanie stworzyłam na cele raczej bardziej sentymentalne i duchowe niż materialne. Chciałam innym pokazać, że w łatwy i prosty sposób można zapobiec kłótni pomiędzy bliskimi osobami. Małe kłamstewka i nieporozumienia z czasem zamieniają się w ogromne problemy i urazy, które wraz z naszym rozwojem trudniej jest wyleczyć. Właściwie tu na miejscu dedykuję to krótkie opowiadanie osobom, które kiedyś zraniłam i nadal to robię, pewnie nieumyślnie. Miejcie na uwadze, że jest bardzo lekkomyślna i nie zwracam uwagi na to, co powiem, bo mówię to co myślę, a nie zawsze jest to na korzyść. Dziękuję za przeczytanie.

 

#2 04-06-2013 17:22:50

Patka1010

Gość

Re: Rodzeństwo ~ Gra o honor

Na początku po przeczytaniu zadałam sobie pytanie "Co autorka miała na myśli?", ale nie znalazłam odpowiedzi, więc przeczytałam twoją adnotację :3 Kolejne pytanie to "Czy ja jestem dobra dla swoich sióstr?", nie znalazłam odpowiedzi na to pytanie, ale wydaje mi się, że nie jestem, aż taka zła.
Jeśli tekst skłania do refleksji to oznacza, że jest naprawdę dobry i nas czegoś uczy.

 

#3 11-06-2013 15:37:23

wanti

Gość

Re: Rodzeństwo ~ Gra o honor

Każdy tekst, nawet najgłupszy i bez morału czegoś uczy i dla kogoś jest on podstawą do życia. Moim autorytetem w świecie książek jest Terry Pratchett, bardzo dużo mu zawdzięczam.
  Bardzo dziękuję, że wyraziłaś swoją opinię, cieszę się, że mój tekst wywołał w tobie refleksje, bo taki był cel. ^.^

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl